Z dawnych kraszczadzkich podań
autor: Yossar
25.02.2014
Jest w Kraszczadach coś, na co miejscowi mówią „Wieża”.
Nikt wprawdzie nie słyszał o uwięzionej księżniczce, ale Wieża z góry baczy uważnie na wszelkich wczorajszych błędnych rycerzy, których co niemiara podąża przez tutejsze trakty, gościńce, karczmy, padoły i krzaczory.
Odkąd najstarsi pamiętają, była zawsze, kiedyś mniejsza, potem nagle powiększyła się dwukrotnie i nie wiadomo dlaczego, rosnąć dalej przestała.
Panoszy się nad całymi Kraszczadami. W nocy świeci czerwonymi światłami piekieł.
Mówią, że raz na tysiąc lat się rozmnaża i może wydać na świat trzydzieści trzy diabelskie bękarty, większe od niej samej, acz do matki wcale niepodobne.
Zachowała się starodawna rycina bękarta.
Zaś tak może wyglądać matka z tylko jednym bękartem w PRAWDZIWYCH rozmiarach.
Kilku obłędnych rycerzy chce wiatrakowej hydrze odciąć wszystkie łby – hydra lernejska, patrz w Wikipedii.
Czy podołają? Wątpliwe, w miejscu każdego uciętego łba natychmiast odrastają następne. Konieczna jest pomoc tubylców!
Rzecz w tym, jak urwać i zakopać centralny, ostatni łeb.
Według mitologii jest on nieśmiertelny!
Czy można obalić mit? Oto jest pytanie!
Póki co tnijmy odrastające łby!
_________________________
Oto trzydzieści trzy oblicza Wieży