motto
Przy każdych wyborach trzeba myśleć,
niestety ludzie myślą coraz mniej.
Trudno w obecnym stanie umysłu społeczeństwa
materialnego trafić do współmieszkańca z tezą, że istnieje jeszcze coś oprócz wartości
materialnej.
Istnieje też niewąska kategoria, zwykle nie najstarszych wyborców, którym się
jeszcze wydaje, że najważniejszym życiowym celem i szczytem szczęścia, jest ostro zapychać szrotowym
wieśwagenem, z kompletnie wybitym zawieszeniem, po specjalnie przystosowanej do takiegoż właśnie
zawieszenia, równej jak stół, polskiej drodze gminnej. Na potrzeby niniejszego tekstu taki stan
ducha możemy w skrócie nazwać szczytowaniem
.
Nie można jednak szczytować wiecznie. W
końcu trzeba będzie podnieść głowę i spojrzeć na to, co się przez własną głupotę narobiło.
Wtedy
również i niedobitkom pozostanie tylko wyjazd do lepszego świata
oczywiście po nowe
zawieszenie
.
Tak, więc można byłoby sobie podarować całą niniejszą pisaninę, gdyby nie pewien trudno dla większości zauważalny szczególik. Ten szczególik to … Co, może ogłosimy jakiś konkurs na tę zagwozdkę? Nie? No, to powiem! Ano, ten szczególik nazywa się FREKWENCJA, a po rozwinięciu do pełnego zdania, frekwencja wyborcza w gminie Gorzków na tle innych gmin regionu i nie tylko regionu. Co więcej, to wydarzenie można jeszcze oznaczyć magiczną liczbą "dziewięć". Co oznacza magiczne "9", jeżeli do tej pory nikt się nie domyśli, wyjawię najwcześniej dopiero za cztery lata.
I w tym fakcie należy upatrywać jakiejś szansy przetrwania dla naszej gminnej społeczności. Dlaczego? Ponieważ wskazuje, że jest jeszcze dostatecznie wielu, którym cokolwiek zależy.
Nie mam pojęcia co takiego nas od najbliższych sąsiadów może odróżniać. Niczym się mentalnie nie różnimy od sąsiadów zza administracyjnej granicy. Jesteśmy tak samo często niemądrzy, skundleni, pazerni, wygodni, pasywni, leniwi, tchórzliwi i konformistyczni.
Jako wobec kompletnego braku innych domysłów, jedynym wyjaśnieniem przyczyny, że idzie nam jakby trochę lepiej, pozostaje … szczęśliwy przypadek.
No i tutaj zaraz padną pytania, gdzie to szczęście?
Czy gdzieś pod felicjańską górką dokopano się do złota albo innej platyny? Czy odtąd gmina mlekiem i
miodem spłynie, zapanuje powszechny dobrobyt, król przy okrągłym stole, wtedy już nie pod
miedzianym, lecz złotym dachem i wokół piętnastu w trudzie czoła radzących rycerzy, jak wcisnąć
jeszcze, skoro już nie ma gdzie pomieścić, chociaż … ze trzy wiatraki. Wokół będzie się uwijał
najwytrwalszy fizycznie personel z półmiskami pełnymi jadła i napojów. Będzie jak w dyskotece i w
dzień i w nocy. Szczęśliwa młodzież będzie miała wiatrakalia
przez 365 dni w roku. Będzie za
co pić, palić i pieprzyć. I żadnej roboty?
Ach… nie! Nic z tych halucynacji!
Tym losem szczęścia tylko jest fakt, że w ogóle był jakiś wybór!
Co, deficyt kandydatów?
Poniekąd tak! Paradoks polega na tym, że wartościowy kandydat to za
mało. On jeszcze musi mieć szansę na wybór!
I na tym polega nasz szczęśliwy traf.
W przeciwnym razie, przypadkowym wójtem mógłby zostać każdy, nierozważny, zafiksowany na
zrobienie
szybkiego budżetowego wyniku, cyniczny, krótkowzroczny, acz doraźnie użyteczny
swojak
.
No dobrze, spytajmy, a sąsiedzi? Nie mieli z kogo wybierać?
Odpowiem lakonicznie, jedni mieli a inni nie. Nawet ci, którzy mieli wybór, w odróżnieniu od nas, jakoś swojego kuponu nie pociągnęli!
Tak czy inaczej, rządzi przypadek.
Jest to szczęście
karciane. Mamy nowe rozdanie. Karty w nowym rozdaniu nie ostatnie. Mogło być lepiej, ale gorzej też
być mogło. Wciąż siedzimy przy karcianym stole i dalej zagrywamy . Ale ja w dalszym ciągu nie wiem
za cholerę, czy w brydża czy w pokera!
Prawdę mówiąc, bym wolał w szachy!
I na zakończenie tych prawie przedświątecznych rozważań o przypadku decydującym o przyszłości określonej wspólnoty, jeszcze bardzo nieśmiało i uprzejmie pozwolę sobie zwrócić Państwu niewiele znaczącą uwagę na oczywiście będące kwestią absolutnie czysto losowego przypadku, istnienie garstki ludzi, którym zależy i, którym do końca będzie się chciało.
P.S.
Spotkałem znajomego. Chłopak niby łebski, bystry, z
otwartą głową i do szkół "pod górkę", też nie miał. Jako, że nieco kojarzy w czym robię
z
niejakim strachem w oczach pyta, jak ja sądzę, czy wójt, skoro powtórnie gładko wybrany, wprowadzi
teraz wiatraki? A ja go pytam, na jakiego kandydata na radnego głosował. Na tego i tego. Dlaczego na
niego? Bo ten mi bardziej pasuje, to kumpel, postawił piwo, ma układy i obiecał, że coś mi załatwi.
Wygrał? Tak. Pytałeś przed wyborami, czy jest za wiatrakami w gminie? Nie. No to idź teraz do
swojego Pana (radnego), zdejmij czapkę i grzecznie zapytaj!
Czemu sądziłem, że jest mądrzejszy? Dlaczego miałby być
inny, lepszy? Tylko dlatego, że zdał maturę?
Niech idzie czapkować. Ja wiem jaką dostanie
odpowiedź. Taką samą jak od każdego wybierańca-przebierańca
z dowolnego szczebla
politycznej drabiny. Będzie to odpowiedź rodem ze skeczu radiowego z czasów PRL-u.
Czy jest Pan
za? Tak oczywiście jestem za, a nawet przeciw! Tak jak ludzie, mieszkańcy, obywatele, społeczeństwo,
naród będzie chciał *)
________________________
*niepotrzebne skreślić, a najlepiej
wszystko!