Wiatrakowy
biznes?
(podpatrzone gdzieś daleko w jednej gminie
która budżet chciała wzmocnić i z wiatraków słynie)
Zielona energia, wiatraki się kręcą,
- Komu wiatrak, komu? Firmy kasą nęcą.
Tak właśnie być miało, bogato i godnie,
Miało stać na traktor, samochód i …spodnie.
Wyjadać się miało szynki i kiełbasy,
A co roku latem - zagraniczne wczasy.
Jednak, jak to bywa, inaczej się stało,
Na zakupy nie stać i pieniążków mało.
Zasiew pod dyktando, bo ptaki, owady,
W domu huczy, gwiżdże, zasnąć nie da rady.
Krowa mleka nie da, kura jaja liczy,
Zysku z nich żadnego. - Kto „dychę” pożyczy?
Firma płaci słabo, bo właściciel inny.
I umowę zmienił, lecz on nie jest winny.
Odkupił wiatraki, ale on ma głowę,
I w umowie stawki zmniejszył o połowę.
Bo inwestor wstawił punkt „maczkiem” pisany,
Następny dzierżawca ma prawo do zmiany.
Stawki zmienić może bez zgody rolnika,
I tu już zarobek z kieszeni umyka.
Wiadomo, on kasy chce sporo zarobić,
Umowa spisana, nic nie można zrobić.
Trzeba było wcześniej umowę przeczytać
I o wiele rzeczy prawnika zapytać.
A teraz zostaje tylko siedzieć cicho,
Oszczędzać na wszystkim, odżywiać się licho.
Dać Stowarzyszeniu mocne swe poparcie,
Które z wiatrakami wciąż walczy zażarcie .
I czekać z nadzieją na sukces wspaniały,
Że wiatraki wrócą tam, skąd przyleciały..
No, a w mojej gminie - wójt jest chłop morowy,
Zatrzymał wiatraki i nie stracił głowy.
Choć już blisko było, by złą wziął decyzję,
I z większością gminy popadł by w kolizję.
A społeczność gminy chce wójta takiego,
Który dla mieszkańców robi coś dobrego.
Który ma na myśli dobro gminy całej,
Nie tylko wybranej grupki ludzi małej.
Dba o zdrowie wszystkich, piękno krajobrazu,
Życie przyjemniejsze staje się od razu.
I zmora wiatraków odpływa w dal siną,
Niech nie wrócą nigdy, niech gdzieś w morzu zginą.