W gminie

po wykopkach

w 2018 roku

listopad 2018
Yossar



 

motto

„Nie po owocach ich poznacie,
ale po długu budżetowym”

moje własne;)

              Wykopki gminne, zakończone i wypadałoby na ten temat rzec jakieś słowo.

       Trudno przedwcześnie, z marszu, z zewnątrz na temat rezultatu zmiany jakąś ocenę wystawić. Gdyby sądzić po wolumenie rotacji składu mędrców można by, tylko psiakość oby nie pochopnie, zaryzykować stwierdzenie, że się udały. Dobra wiadomość to, taka, że parę osób, które w swoim czasie wykazały zdrowy rozsądek w kwestii wiatraków, do składu się dostało. Czas jednak upływa (to już pięć lat!) i w nowych warunkach ludzie niekiedy też się zmieniają. (Tu gra się toczy już nie tylko o wiatraki!).
Na razie beneficjenci są zajęci przypinaniem nowych wstążek do orderów i zajmowaniem pozycji w okopach. Rzecz też w tym, że wspomniani członkowie i sympatycy stowarzyszenia sukces osiągnęli solo i korelacji działań na rzecz sukcesu pomiędzy nimi nie było. Aktualnie dochodzące odgłosy z kociołka wskazują, że w kociołku nieźle buzuje, aż podskakuje pokrywka. To czy pokrywka spadnie z gara i ognisko zaleje, czy też może potrawka jakoś się ugotuje, za jakiś czas się okaże.

Można tylko mieć nadzieję, że wedle maksymy „lepiej z mądrym stracić niż z głupim znaleźć”, sprawy potoczą się właściwym torem.
(Inne polskie przysłowie z kolei mówi, że nadzieja matką głupich).

Fot. 1  Jesienne Kraszczady
 Matka na horyzoncie (...i jeszcze coś jakby UFO?)
 

Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że mamy nowy chór z dużą ilością solistów pod starym dyrygentem. To czy ambitni soliści będą chcieli występować w chórze, na razie stoi pod znakiem zapytania.

Przyszłość gorzkowskiej gminy to dwa kierunki do wyboru, przemysłowy t.z.w. zrównoważony i rolniczy. Gmina niestety leży na skraju nowego okręgu przemysłowego. Na razie jeszcze wolno pełznący z północy, syf węglowy, będzie się rozprężał i prędzej czy później, tak czy inaczej, jego pochodne tutaj też będą się wciskać.
Albo lokujemy w naszej pięknej gminie wszystko, co tylko się nawinie i szybko (tylko co poniektórym) przyniesie brzęczącą monetę, albo staramy się zachować to miejsce w stanie mało zmienionym – tam, gdzie woda czysta, a trawa zielona. Z miłosierdzia, o powietrzu, chwilowo tym razem, słowem nie wspomnę! (Zamiast tego wspomnę niżej o kraszczadzkej mgle).

Niestety niektóre krótkowzroczne ludziki nie ogarniają korzyści, jakie można odnieść w szerszym horyzoncie czasu.

Ostatecznie, to od rozumu mieszkańców zależy czy będzie to obszar względnie czysty, jako kierunek ucieczki z terenów degradowanych przemysłowo (a ja nie wątpię, że także i społecznie!), czy też czarna dziura, prędzej czy później też ich wchłonie.

Dalej pokutujące powszechne przekonanie, że można zjeść ciastko i mieć ciastko, może zaważyć na przyszłości. Tych dwóch wariantów w jeden wspólny połączyć niepodobna.

Warto zauważyć, że trzeciej możliwości też nie ma, bo i zasobów intelektualnych na drugą Dolinę Krzemową coś tak jakoś tu nie widać.

Fot. 2  Kraszczady, dolina rzeki Żółkiewki w okolicach Gorzkowa
 Dolina (nie) Krzemowa ‐ część A
 
Fot. 3  Kraszczady, widok ogólny – początek jesieni
 Dolina (nie) Krzemowa ‐ część B
 

No nie, żeby nie było! Każda społeczność ma jakiś potencjał. W takich Kraszczadach na przykład, główną specjalnością jest wytwórstwo kraszczadzkiej mgły.

Fot. 4  Dymy w Kraszczadach
 Łuny w Bieszczadach Dymy w Kraszczadach
 

Z dumą należy stwierdzić, że są to liczne przedsiębiorstwa stricte rodzinne z wyłącznie polskim kapitałem, i dokładnie takim samym jak ten kapitał, zyskiem.

No i co – gdzie indziej możecie się pochwalić lepszym wynikiem? (Tylko mi nie mówcie, że takim samym!)

Fot. 5  Dymy w Kraszczadach
 W żółtych płomieniach liści W płomieniach żółtych liści
 

Kończąc temat

         Sytuacja jest taka, że każdy układa swoje własne klocki i z tego ma być cały domek. Klocki mogą być niekompatybilne i są tu dwie możliwości albo z nich jakaś trwalsza budowla się utrzyma lub też wszystko pierdyknie.

Czas pokaże.

Fot. 6  Kraszczady, północny kraniec gminy Gorzków
Widok na 'masyw Olesina' i las 'Klin'  
 

 

           I jeszcze pozostaje mi tylko wymamrotać moją niezmienną mantrę.

Szanowny geszefciarzu,
samozwańczo mianujący się inwestorem!

Nie przychodź do królestwa naszego
i nie wódź wójta i mędrców na pokuszenie.
I nie ma znaczenia, czy wleczesz za sobą smród chemiczny, czy też inny smród (np. z przemysłowej produkcji zwierzęcej). Nawet jak spowodujesz, że nasz domek z klocków fajtnie, zapewniam, że on ci się zwali na twój cwany łeb.

Amen Koniec

Fot. 7  Kraszczady, początek jesieni – stary kryż
Kraszczady - stary krzyż 
 

 


Wykopane buraki cukrowe